czwartek, 29 listopada 2012

Coś zupełnie zaskakującego

Przez ostatnich kilka lat nie miałem kazji się poruszać, a jak nawet okazja się pojawiała to chęci i energii akurat nie było w domu. Dobrze mi się żyło z leserstwem, nie będą kłamał, po drodze nam razem, nic mnie bardziej nie relaksowało niż kilkanaście godzin przed monitorem. 

Epifania spłynęła wraz z końcem lata, kiedy z przyjaciółmi wybrałem się na kajaki. Bez chęci wyplątywałem się z pieleszy, ale mieliśmy spływać w dół rzeki, więc wydawało mi się, że niewiele będzie się ta aktywność różnić od siedzenia na kanapie i oglądaniu National Geografic, tyle że tym razem kanapa miała się kołysać na falach rzeki Wel, a zamiast National Geografic miałem oglądać bystrza i mostki. To co mnie zaskoczyło to fakt, że nawet ta odrobina ruchu i świeżego powietrza podziałała regenerująco na organizm przywykły do całkowitego bezruchu.

Okazuje się, że bezczynność wcale nie służy lenistwu. Może zabrzmi to, jak próba wytłumaczenia postawy anty-wypoczynkowej, występku przeciw ideałom Leniwca, ale fakty są takie, że prawdziwy leń to taki, który w lenistwie czuje się dobrze i któremu lenistwu daje relaks i zadowolenie. Nie namawiam tu do rewolucji, absolutnie nie chcę namawiać do gry w piłkę, albo co gorsza - joggingu. Zwracam tylko uwagę, że siedzenie przed telewizorem albo monitorem po kilkanaście godzin dziennie, to nie to lenistwo, o które walczymy. Nie te niebieskie migdały, o które walczyli nasi dziadowie i pradziadowie, nie błogie zbijanie bąków na kanapie, nie jest drzemka i zdecydowanie nie piknik na kraciastym kocu, gdy w górze świeci słońce a w tyłek gryzie oset. O ile przyjemniej lenić się na powietrzu, niż przed monitorem. Snuć myśli w lekkiej bryzie a nie w zatęchłym szlafroku angażować mózg w ciągły pościg za kolejnym memem z kwejka. To dopiero męcząca robota.

Dlatego przestrzegam przed czynnościami udającymi lenistwo. Tych wszystkich partyzantów walczących o aktywność: telewizję i internet. To one zabierają nam cenny czas, który możnaby przeznaczyć na leżenie i wypoczywanie, niszczą wzrok, prąd marnują i są odpowiedzialne za psychozy i nerwice o czym jestem przekonany święcie odkąd widziałem fragment You Can Dance.

Bezczynność pozornie połączona z aktywnością to najwyższy stopień wtajemniczenia zen-nieroba. Kajaki są tu wspaniałe. Owszem można pomachać sobie wiosłem, jak ktoś ma ochotę. Ale jak nie ma, może dryfować z piwem w ręku, obijając się o szuwary, pogrążony w błogim stuporze. Myślę, że inne sporty wskazane dla leniuchów to: gry planszowe, statki, a dla wyczynowców: spacery. W zimie natomiast zostaje tylko zawinięcie się w kołdrę i udawanie nieżywego. A nuż człowiek prześpi to wszystko i obudzi się na majówkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz